Sunderland 4-3-2-1 (36 goli)
Pomimo dość odległego 15 miejsca i niezbyt imponującego dorobku – 39 punktów Sunderland z taktycznego punktu widzenia był jedną z ciekawszych drużyn w Premiership. Szkoleniowiec Roy Keane miał do dyspozycji wielu uniwersalnych piłkarzy. Poza tym Irlandczyk przekwalifikował kilku innych po to by spełniali potrzeby drużyny jak np. Dwight Yorke, który całe życie był napastnikiem, pod koniec kariery u Keane’a stał się bardziej skrzydłowym lub też środkowym pomocnikiem. Zresztą weteran z Trynidadu i Tobago nie był jedyną ofiarą zmiany pozycji. Podobna historia spotkała Michaela Choprę oraz Anthony’ego Stokesa, chociaż obaj w przeszłości byli wcielani w rolę skrzydłowych. Trzeba też przyznać, że druga linia spisała się wyśmienicie. Razem (nie wliczając skrzydłowych) zdobyli ponad 1/3 bramek całej drużyny.
Chociaż Roy Keane w większości wybierał klasyczne 4-4-2, to najbardziej okazale Sunderland prezentował się w zestawieniu 4-5-1, a konkretniej 4-3-2-1 z wykorzystaniem skrzydłowych i defensywnymi pomocnikami w środku pola. Taki wariant Keane stosował stając naprzeciwko drużyn z większym potencjałem w ataku (Chelsea, Arsenal, Everton). W pozostałych przypadkach decydował się na grę dwoma napastnikami. Raz pokusił się nawet na ustawienie 4-3-3. Eksperymentalnie na prawej obronie wystąpił Dean Whitehead.
Irlandzki szkoleniowiec „Czarnych Kotów” szukał także optymalnego zestawienia linii środkowej. Myślę tutaj o trzech zawodnikach operujących w centralnej części boiska. Z reguły byli to Grant Leadbitter, Dean Whitehead oraz Liam Miller (tak wskazuje statystyka). Wariant ofensywny środka pola sprawiał, iż czasami obok dwóch typowych środkowych pomocników desygnował do gry napastnika, który teoretycznie tworzył z nimi linię, ale w praktyce był to cofnięty atakujący. Keane ustawiał ich w linii, ale zahaczył również o ustawienie w trójkącie z jednym zawodnikiem spełniającym bardziej defensywne zadania.
Ciekawie też wyglądał skład zespołu w formacji 4-4-2. Wówczas Keane przykładowo na prawej obronie ustawiał pomocnika, a na lewym skrzydle napastnika. Potencjał ofensywny po obu stronach boiska był dość duży.
W ataku sprawa była dość prosta. Najczęściej na szpicy pojawiał się Kenwyne Jones. Silny, wysoki zawodnik potrafiący grać tyłem do bramki. Takiego piłkarza śmiało można rzucić na desant, bo to owocuje plonem w postaci 7 goli. Wspomagający go skrzydłowi Chopra i Murphy też dorzucili spory procent zdobyczy, kolejno 6 i 3 gole. Z drugiej linii wyżej wymienioną trójkę niekiedy wspomagał kolejny napastnik (Yorke, Cole lub O’Donnovan) wkomponowany w linię środkową, o czym była mowa wyżej.
Nie wiadomo do końca czy Keane wymyślał schematy pod swoich piłkarzy czy sprowadzał piłkarzy pod dany schemat. Bardziej prawdopodobny jest ten drugi scenariusz. Ironicznie można zobrazować to telefonem Irlandczyka do swojego byłego szkoleniowca z Manchesteru United Aleksa Fergusona:
- „Witaj Aleks! Widzę, że zdrowie dopisuje....aaa tak przy okazji czy masz może jeszcze jakiś piłkarzy na wypożyczenie?”
Phillip Bardsley, Jonny Evans, Kieran Richardson – to piłkarze, którzy w ciągu ostatniego roku zamienili Old Trafford na The Stadium of Light. Do nich można dorzucić byłych kolegów Keane’a z boiska, czyli weteranów Andy’ego Cole’a oraz Dwighta Yorke’a.
Hmmm rodzina Glazerów tego pewnie nie przeczyta, ale zdaje się, że tactics.pl znalazło świetnego kandydata na stanowisko menedżera... rezerw Manchesteru United. Jednak to sarkastyczne zdanie będzie niezwykle krzywdzące, bowiem Keane jako szkoleniowiec zapowiada się na prawdę dobrze.
Tottenham 4-4-2 (61 goli)
Martin Jol (10 meczów, 7 pkt, bramki 17-21), Clive Allen i Alex Inglethorpe (1, 0, 1-2) oraz Juande Ramos (27, 39, 48-38) to ludzie, którzy opiekowali się Tottenhamem w ubiegłym sezonie. Wszyscy byli w 100% przekonani do ustawienia 4-4-2. Tylko raz zdarzyło się, że Koguty wyszły w innym zestawieniu. Było to 2 grudnia, kiedy Ramos postanowił nieco pokombinować i w podstawową „11” wmontował aż trzech napastników: Berbatowa, Keane’a i Benta. Jednak Keane operował za plecami pozostałych i ustawienie bardziej można było odczytać jako 4-3-1-2 niż 4-3-3. Inna historia to konfrontacja Tottenhamu z Evertonem, gdzie Keane operował na prawym skrzydle. Jednak ten pomysł okazał się być niewypałem, gdyż to właśnie jego stroną boiska Everton stwarzał większe zagrożenie dla bramki „Kogutów”.
U Jola konsekwentne stawianie na 4-4-2 było podyktowane taktyką rotacji w ataku. Jednak później jakby ignorowano potencjał przedniej formacji. Siedzący z reguły na ławce Bent i Defoe to zawodnicy, którzy znaleźliby bez problemu miejsce w każdym innym klubie Premiership, a tymczasem wszyscy stawiali na Berbatowa i Keane. Ta para spisała się znakomicie – 30 bramek razem, ale nikt nie zaryzykował czy przetestował ustawienia z trzema napastnikami w zestawieniu 4-3-3. Po odejściu Defoe nie było już takiego manewru, ale i tak Tottenham posiadał trzech klasowych atakujących.
4-4-2 nie dziwiłoby, gdyby się okazało, że Defoe był w miernej formie. Aczkolwiek w barwach „Kogutów” zdobył 4 gole, a dla Portsmouth strzelił 8 kolejnych. Chyba po prostu nie o formę chodziło. JD przypuszczalnie nie pasował do koncepcji trenerów.
Linia pomocy złożona z Jermaine’a Jenasa, Steeda Malbranque’a, Didiera Zokory i Aarona Lennona bardzo dzielnie wspierała front w zdobywaniu bramek. Ta czwórka 13 razy trafiała do siatki rywala. Nie przeszkodził w tym nawet fakt, iż zawierała tylko jednego skrzydłowego w postaci Lennona. Po przeciwnej stronie boiska ustawiony był półlewy pomocnik Malbranque. Za plecami miał wsparcie w postaci usposobionego ofensywnie Lee Young Pyo, później Alana Huttona, a mógł tam grywać jeszcze Pascal Chimbonda. To tworzyło potencjał lewego skrzydła.
Pod koniec sezonu Ramos miał kłopoty z zestawieniem defensywy i z konieczności na środku obrony grywał Zokora, natomiast w skrajnego defensora wcielił się pozyskany zimą Gilberto de Melo. Z reguły własne pole karne zabezpieczali Michael Dawson oraz Jonathan Woodgate. Chociaż pewnie gdyby zdrowie dopisało Ledley’owi Kingowi, to on zająłby miejsce Dawsona.
West Ham United 4-4-2/4-5-1 (42 gole)
W ubiegłym sezonie WHU charakteryzowała stabilizacja bloku obronnego: Lucas Neill, Anton Ferdinand, Mtthew Upson i George McCartney. Można by przypuszczać, że grająca w tym samym zestawieniu linia defensywna dotarła się i dobrze ze sobą współpracuje, a jednak West Ham stracił więcej goli niż ich zdobył (42-50).
Nieco większe zróżnicowanie Alan Curbishley posiadał w środku pola. Szkoleniowiec skorzystał aż z 13 pomocników. Człowiekiem, od którego rozpoczynano ustalanie składu był Hayden Mullins. Ten zawodnik wystąpił w 34 ligowych meczach „Młotów”. Jego parą w środku pola był Mark Noble. W pojedynczych przypadkach zastępował ich Scott Parker.
Szczęściem Curbishley’a jest uniwersalność Freddiego Ljungberga. Idealnym miejscem dla Szweda jest lewe skrzydło, lecz potrafi również zagrać jako prawoskrzydłowy. Dlatego szkoleniowiec klubu z Upton Park miał spore możliwości z kombinowaniem na obu skrzydłach. Mógł posłać Ljungberga na prawą stronę, jednocześnie na lewą flankę wstawiając Louisa Boa Morte. Portugalczyk niekiedy ustawiany był za parą napastników w formacji 4-3-1-2. Jednak z Ljungbergiem był pewien problem. Wielu obserwatorów zarzucało mu, że jest w dobrej formie tylko, kiedy w pobliżu był mecz reprezentacji Szwecji. Kiedy na arenie międzynarodowej trwała przerwa Freddie miewał dziwne, niewytłumaczalne urazy, które wykluczały go z udziału w meczach West Hamu. Cudowne ozdrowienie następowało na krótko przed kolejnym spotkaniem Szwecji.
Boa Morte zwiedził kilka pozycji – skrzydłowy, ofensywny pomocnik, łącznik, a czasami nawet Curbishley ustawiał go w linii ataku z drugim typowym napastnikiem. Wówczas na papierze wyglądał to na klasyczne 4-4-2, ale w praktyce było to bardziej 4-4-1-1.
Wigan Athletic 4-4-2 (34 gole)
„The Latics” borykali się z komplikacjami po lewej strony boiska. W 30 spotkaniach na lewej obronie występował nominalnie pomocnik (najczęściej lewy) Kevin Kilbane. Na tej pozycji szkoleniowcy Wigan próbowali Paula Scharnera, Emersona Boyce’a oraz Maynora Figueroę. Dopiero pod koniec sezonu Steve Bruce ściągnął na JJB Stadium typowego lewego defensora Erika Edmana. Pozostałe 3 miejsca w obronie były dość etatowo obsadzane. Środek zdominowali Boyce (zamiennie z Scharnerem) z Titusem Bramblem, natomiast na prawej stronie najczęściej pojawiał się Holender Mario Melchiot. Piłkarzem, który zwiedził wszystkie miejsca w obronie był Boyce.
Może cały skład Wigan był dość stabilny, ale poprzez ciągłe przerzucanie zawodników na różne pozycje (w większości eksperymentowanie trenerów) drużyna wyglądała na nieuporządkowaną. Przykładowo Scharner wystąpił aż na 4 pozycjach. Chociaż tutaj i Steve Bruce i Chris Hutchings dają się obronić, bo Austriak to bardzo uniwersalny zawodnik. Za to Denny Landzaat, Michael Brown, Jason Koumas oraz Josip Skoko zwiedzili wszystkie miejsca w drugiej linii. Z kolei Antonio Valencia podobnie jak Ryan Taylor miał okazję obserwować boisko z obu stron (częściej z prawej). Trudno powiedzieć czy to świadomie wybrani uniwersalni piłkarze czy po prostu brak odpowiedniego materiału doprowadził do tak dużej rozbieżności w ustawieniu piłkarzy.
4-4-2, 4-5-1, 4-4-1-1 – to formacje stosowane przez trzech szkoleniowców, którzy prowadzili w poprzednim sezonie Wigan Athletic. Pierwszy z nich Htuchings pod koniec swojego pobytu postanowił zaryzykować ustawieniem 4-5-1, a później 4-4-1-1. Oba spotkania zakończyły się klęską. Jego tymczasowy następca Frank Barlow poszedł tym samym tropem i efekt był dokładnie taki sam.
Era Steve’a Bruce’a rozpoczęła się pod koniec listopada 2007 roku. W każdym z 24 meczów pod jego rozkazami Wigan grało w systemie 4-4-2. Jednak jak już wyżej zostało wspomniane pozycje zawodników nie były stałe. Szkoleniowiec „The Latics” w ataku stawiał na dwóch silnych napastników (Heskey – Bent lub Heskey – King). Naturalnym, więc było zagrywać długie, górne piłki na tą parę, która robiła z nimi użytek.
Taktyka stosowana przez Steve’a Bruce’a z Paulem Scharnerem w linii pomocy przypominała 4-4-2 w diamencie, jako że Austriak pełnił role defensywnego pomocnika. Najczęściej w środku pola towarzyszył mu drugi pomocnik z inklinacjami obronnymi Michael Brown.